Jesień to
pora roku, którą jednocześnie kocham i nienawidzę. Z jednej strony cudowne
kolory liści, na drzewach, który sprawia, że nawet poranna droga do pracy staje
się magiczna. Z drugiej zaś przenikliwy zimny wiatr w połączeniu z deszczem i
wczesnymi zachodami słońca powodują u mnie zawsze spadek formy. Staram się
jakoś choć trochę umilić sobie ten jesienny czas. Na przykład teraz gdy piszę
ten tekst, siedzę sobie opatulona cieplutkim kocem, obok mnie stoi wielki kubek
herbaty, a na komodzie obok pali się świeca, która roztacza wokół słodką
brzoskwiniową woń. Gdyby nie sterta papierów na biurku zwiastująca ilość pracy
jaka czeka mnie w najbliższym czasie byłoby idealni.
Lubię czasem wybrać się gdzieś tylko z Franiem, to taki
specjalny czas dla naszej dwójki. Staram się wtedy zapewnić mu różne ciekawe
atrakcje, a ta była wyjątkowa. Nasza pierwsza wspólna premiera w kinie, ja
swoje pierwsze takie wyjście bardzo dobrze pamiętam. Chodziłam wtedy do
podstawówki i mam zabrała mnie do kina na film pt. “101 Dalmatyńczyków”. Jak
już się pewnie domyśliliście po zdjęciach, z Franiem wybraliśmy się na
PLAYMOBIL.FILM.
Jako debiutująca mama
wybierając kosmetyki dla dzieci patrzyłam na markę oraz cenę, dopiero z czasem
zaczęłam patrzeć na skład. Jednym z powodów takiego podejścia był fakt, że gdy
Franek się urodził na rynku nie było dostępnych dużo naturalnych kosmetyków dla
dzieci. Owszem można było coś znaleźć w sklepach internetowych, ale trzeba było
sporo się na szukać, a cena nieraz wbijała w fotel. Na szczęście do tego czasu
dużo się zmieniło i na rynku mamy bardzo duży wybór kosmetyków naturalnych dla
dzieci. Teraz w śród produktów z których na co dzień korzystają moje dzieci na
próżno szukać tych, które w składzie mają okryte złą sławą SLS, PEGi,
substancje ropopochodne czy silne konserwanty. Poza tym ograniczam ilość
kosmetyków do niezbędnego minimum.
Prezent na Dzień Babci i Dziadka co roku zaprząta moje
myśli, gdy tylko skończą się święta. Niby to wnuki powinny go szykować, ale gdy
dzieci są jeszcze małe to na nas spoczywa to zadanie. Jest ono bardzo miłe i
wdzięczne, ale z roku na rok coraz trudniejsze. Jest jednak jeden prezent,
który niezmiennie cieszy zarówno moich rodziców jak i teściów: fotokalendarz. W
tym roku po raz drugi go dostaną i wiem, że to strzał w dziesiątkę, ponieważ
już przed świętami się o niego dopytywali. Niby tak od niechcenia, moja mama
wspomniała, że w księgarni widziała ładny kalendarz i zastanawia się czy go
kupić. Nigdy nie konsultuje ze mną takich zakupów, wiec od razu wiedziałam o co
jej chodzi. Na wszelki wypadek przyznałam się, że fotokalendarze już zamówione
i to był błąd. Ledwo udało mi się zrobić te kilka zdjęć i się rozeszły.
Wpadłam
ostatnio w szał sprzedawania wszystkiego co się da po dzieciakach na portalach
z ogłoszeniami, aby mieć troszkę więcej pieniędzy na wykończenie ich nowego
pokoju. Nie pierwszy raz sprzedawałam
rzeczy w ten sposób, ale póki mieszkaliśmy w Warszawie, większość rzeczy
kupowały osoby mieszkające w naszej okolicy. Teraz już niestety nie jest tak
łatwo i musiałam poszukać sposobu, aby móc bezpiecznie, szybko i wygodnie
wysyłać paczki. Tak właśnie trafiłam na serwis Furgonetka.pl, który oferuje usługi kurierskie aż 10 firm.