Przeżycia matki. Bolesne początki.
maja 22, 2014
Miałam opisać wam swój poród, ale przecież nie od tego
się zaczęło. A może jednak? Kiedy kobieta staje się matką, gdy nowonarodzony
maluch leży na jej piersi, czy jednak wcześniej? Czy wtedy gdy jest w ciąży?
Czy może gdy zaczyna starać się o dziecko?
Trochę ponad dwa lata temu, postanowiliśmy rozpocząć nasze staranie o
malucha. Ponieważ długo brałam tabletki antykoncepcyjne, postanowiłam, że
wpierw odwiedzę lekarza. Endokrynolog polecił mi zrobić szereg badań i odczekać
3 miesiące od momentu gdy skończyłam brać tabletki. Także wraz z nadejściem
lata rozpoczęliśmy starania o malucha. Na początku na luzie, ale gdy we
wrześniu dalej nie byłam w ciąży, zaczęliśmy się martwić. M. postanowił, że
skoro ja już się przebadałam, teraz czas na niego, ale nie zdążył zrobić badań,
w październiku okazało się, że jestem w ciąży, a termin porodu przypadał na
drugą połowę czerwca 2013.
Ogarnęła nas wielka radość, nic mi nie przeszkadzało, nawet straszne
mdłości, które męczyły mnie od samego początku. Dzieliłam się tą wiadomością z
każdą napotkaną osobą i pełna niesamowitej energii zaczęłam wszystko
planować.
Byłam przeszczęśliwa, aż pewnego listopadowego dnia, w 8 tygodniu ciąży,
okazało się, że serce mojej kruszynki przestało bić. W zasadzie to dużo nie
pamiętam z tamtej wizyty u lekarza, dostałam skierowanie do szpitala na zabieg
i to wszystko. W ogóle niezbyt dużo pamiętam z tamtego okresu, nie wiem jak
chodziłam o pracy i co wtedy robiłam. Pamiętam tylko tą niesamowitą samotność,
smutek i ból brzucha. Przeszłam masę badań, ale nic nie wykryły, bolało mnie z
nerwów i tyle. Tamte święta Bożego Narodzenia to był jakiś koszmar i jeszcze
dziadek M., który żeby dać nam do zrozumienia, że czas na wnuki sprezentował
parę małych skarpetek. Także, pamiętajcie czasem pytaniem "A kiedy
wreszcie postaracie się o dziecko?", może sprawić komuś masę bólu.
Przeszłam wszystkie fazy żałoby, w pewnym momencie nawet wyparłam z siebie
fakt, że byłam w ciąży. Ale skoro piszę tego posta oznacza, że wreszcie
zaakceptowałam to co się stało. Strasznie ciężko Nam było się z tym pogodzić i
rozpocząć kolejne starania o malucha, paraliżował mnie strach.
Kiedy zadaję sobie pytanie, kiedy stałam się Matką, zawsze wracam do
tamtych przeżyć. Kim, jest się po stracie dziecka? Niedoszłym rodzicem? Prawie
matką?
Teraz, kiedy mam Franciszka, czuję, że MAMĄ zostałam dopiero gdy się
urodził. Zatem kim byłam wcześniej? To pytanie pozostaje dla mnie bez
odpowiedzi, wiem, że teraz jestem szczęśliwą spełnioną mamą, najwspanialszego
synka na świecie ;).
Powyższy post opisuje moje własne przeżycie i nikt nie musi się ze mną
zgadzać. Mam nadzieję, że nie uraziłam niczyich uczuć. Napisałam go, ponieważ
ja w tamtym momencie czułam się strasznie samotna, wydawało mi się, że coś jest
ze mną nie tak, że zdrowe kobiety są wstanie donosić ciążę. Zastanawiałam, się
czy może zrobiłam coś nie tak, niewystarczająco o siebie dbałam.Teraz już zdaję
sobie sprawę z tego, że nie miałam żadnego wpływu na to co się stało.
Wiem, że bardzo dużo kobiet dotyka podoba tragedia, tylko o tym się nie
rozmawia. A czasem warto się komuś wygadać, zrzucić z siebie ten ciężar,
podzielić tymi przykrymi doświadczeniami z innymi. Jeżeli to Wam ktoś się
zwierzy z takich przeżyć to po prostu go wysłuchajcie, ale nie litujcie bo to
nie oto chodzi.
14 komentarze
Wysłuchałam.
OdpowiedzUsuńDobrze się czasem wygadać. Nawet do komputera.
Czasem trzeba coś z siebie wyrzucić i iść dalej.
UsuńPo trzykroć wiem, co czułaś i czujesz. :) Masz rację, nie ma się co litować, wystarczy posłuchać i przytulić. :)
OdpowiedzUsuńTrudno jest, gdy nie ma się komu wygadać. Ale po to jest ten blog, by móc to z siebie wyrzucić. Bardzo dobrze zrobiłaś :)
OdpowiedzUsuńMasz już swojego wymarzonego bobasa na świecie :)
Madziu, moja znajoma przeszła dokładnie to samo, dużo rozmawialiśmy, więc wiem, co wówczas przezywalas.
OdpowiedzUsuńFakt..kimś się jest, gdy jest się w ciąży?? Bo przecież już wtedy jesteś matka, a Twój maluszek po prostu mieszka gdzieś indziej..
Kiedyś ktoś powiedział coś bardzo mądrego - że problem przegadany staje się lżejszy :) Jestem pewna, że teraz jest Ci lżej!
Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że pojawił się Franio :)
Uściski!
Fakt jest mi teraz znacznie lżej, gdy mogłam o z siebie wyrzucić ;)
UsuńNiestety znam ten ból. Tylko ja nie wiem jak sama mam o tym myśleć- bo u mnie zarodek wcale się nie rozwinął, i serduszka nie miał...
OdpowiedzUsuńStrasznie wzruszająco to opisałaś. Cieszę się, że udało Wam się zostać rodzicami. A wygadać się zawsze dobrze :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że to z siebie wyrzuciłaś. I wspaniale, że jesteś Mamą:)
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim za miłe słowa, chciałam każdemu odpowiedzieć, ale się chwilowo rozkleiłam.
OdpowiedzUsuńDZIĘKI BARDZO za wsparcie ;)
Nie potrafię sobie nawet wyobrazić przez co przeszłaś. Bardzo , bardzo mi przykro...
OdpowiedzUsuńo rety, tak mi przykro... nie wyobrażam sobie co mogłaś wtedy czuć, natomiast czytając to czulam ścisk w brzuchu i myślalam tylko o moim syneczku, który teraz słodko śpi...
OdpowiedzUsuńDobrze że to z siebie wyrzuciłaś, czasem jest to potrzebne i robi się lżej. Przykro mi że tak się stało. Najważniejsze że masz teraz przy sobie synka i jesteś szczęśliwa:).
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem i wiem, czym jest trudna droga do macierzyństwa... Każda historia, która kończy się szczęśliwym rozwiązaniem daje ogromne pokłady nadzieji. Czekam teraz na mój prywatny cud i szczęśliwie - choć nie bez wcześniejszych "atrakcji" wkraczam w 26 tydzień ciąży i czekam cierpliwie na moje Maleństwo.
OdpowiedzUsuńDla całej Waszej rodzinki życzenia najlepsze ;-*
http://mamnadzieje4.blog.pl/