Mama wraca do pracy
lutego 02, 2015
Wreszcie musiał nadejść ten dzień, dzień powrotu do pracy po
ponad rocznej przerwie. W głowie niesamowity mętlik, tysiące przewijających się
myśli jak ja się tam odnajdę na nowo, jak wytrzymam kilka godzin bez synka i co
najgorszej jak on wytrzyma beze mnie. Z drugiej jednak strony wreszcie wyjdę do
ludzi, spędzę trochę czasu bez pieluszek, butelek i góry zabawek walających się
pod nogami. W spokoju, bo nawet sądne dni w pracy nie mogą się równać z moim
ząbkującym synem.
Miotały mną wyrzuty sumienia, ty wredna kobieto, chcesz zostawić tego małego bezbronnego człowieka dla własnej korzyści, chcesz iść do pracy i się go pozbyć. Tak się właśnie czułam i nawet fakt, że musiałam wracać do pracy ze względów finansowych i nie tylko, nie pomagał. Do tego obawa, czy to w ogóle ma sens, już dawno wypadłam z obiegu, a wrócić łatwo w mojej branży, która jest typowo męska, łatwo nie jest.
Kiedy wreszcie nadszedł ten dzień byłam przygotowana, żeby
wszystko poszło szybko i sprawnie. Na szafie wisiały uprasowane ubrania, w
łazience leżały gotowe kosmetyki do makijażu oraz nowe perfumy, bo przy Franiu
używałam tylko bardzo delikatnych zapachów. Tymczasem byłam tak przejęta,
wyprawieniem Frania do żłobka, że makijaż robiłam w samochodzie przed biurem, a
perfumy zostały nierozpakowane na szafce w łazience.
Przez 4 godziny pobytu w pracy nie myślałam o niczym innym,
jak tylko o Franiu i gdy tylko skończyło się zebranie zapakowałam się do
samochodu i ruszyłam po syna.
Matka istota zapatrzona w siebie, myśli, że jej dziecko bez
niej nie wytrzyma nawet minuty. Franek tymczasem wyspany najedzony i
przewinięty, przywitał mnie z uśmiechem na buzi, to troszkę rozwiało moje
obawy. Franio był już kilka razy wcześniej w żłobku, ale wtedy byłam blisko pod
telefonem, mogłam pojawić się tam w przeciągu 10 minut. Z biura wyjść już nie
tak łatwo, a i do żłobka trochę dalej.
Pierwszy tydzień w pracy był ciężki, później było już co raz
lepiej. Dalej towarzyszą mi wyrzuty sumienia, że nie jestem przy swoim dziecku.
Z drugiej zaś strony wiem, że mój synek jest w dobrych rękach, uwielbia swoje
żłobkowe ciocie i już nie cieszy się na mój widok tak bardzo jak na początku.
W pracy staram się nie myśleć ciągle o Franiu, ale to
trudne, mam takie dni, że ciężko mi się na czymkolwiek skupić. Teraz obawiam
się jego powrotu do żłobka po 3 tygodniowej przerwie z powodu choroby. Wiem, że
będziemy to przeżywać oboje, ale za tydzień wszystko wróci do normy, a do naszego
życia wróci rutyna, którą mój syn tak bardzo lubi.
Skłamałabym, gdyby napisała, że nie wolałabym zostać w domu
z Franiem dłużej, ale nie żałuję swojej decyzji. Ma ona swoje dobre i złe
strony, najważniejsze, że nie mój synek jest szczęśliwy, nie dzieje mu się
krzywda, a ja mogę się rozwijać i dbać o posadę, która tak naprawdę przyjęłam z
myślą o rodzinie. Pozwala mi ona na elastyczny czas pracy, wypełnianie części
obowiązków w domu, nie wiem też co to nadgodziny spędzone w biurze. Czasami w domu siedzę po nocy, mogę jednak wpierw utulić synka do snu i siąść przed komputerem, gdy Franio już smacznie śpi.
17 komentarze
Kochana gratulacje :*
OdpowiedzUsuńDziękuję ;*
UsuńCzytam obecnie książkę o wychowaniu dzieci we Francji, tam matki mają zupełnie inne podejście do pracy i dziecka. U nas kobiety mają wrażenie, że są wyrodne, gdy oddają dziecię do żłobka, a tam, żłobek traktowany jest jako instytucja, która otwiera dziecku oczy na świat ;) trafiają tam już 5 miesięczne maluchy - i dzieci zadowolone, i wracające do pracy mamy są zadowolone!
OdpowiedzUsuńSama też bym trzęsła portkami, jakbym miała synka zostawić w żłobku. Serce mi się kraje i mam wyrzuty, jak zostawiam go z babcią :O
Chyba muszę wreszcie przeczytać tą książkę.
UsuńOdwołam się wpierw do mojej przedmówczyni, sama też czytałam i prawdę mówiąc nie wiem jaka ze mnie będzie matka. Mam jednak wrażenie, że odzywa się we mnie kwoka na samą myśl o tym, że miałabym je "tak wcześnie" zostawić? Oddać w czyjeś ręce na większość dnia. Obawiam się swojej nadopiekuńczości i mam nadzieję, że z czasem gdzieś zniknie po drodze i pojawi się w jej miejsce zrównoważone podejście do tej kwestii :)
OdpowiedzUsuńJestem nadopiekuńczą matką i wyręczałabym swojego syna we wszystkim, ale sama fakt, że chodzi do żłobka do innych dzieci sprawia, że się czasem hamuję, ponieważ wiem, że musi być tam bardziej samodzielny, żeby sobie lepiej radzić wśród innych dzieci.
UsuńNie możesz robić sobie wyrzutów. My mamy ,tak mamy, że na zapas się martwimy. Takie czasy , ze niewiele osób może pozwolic sobie aby nie pracować. Najważniejsze , że Franio ma bardzo dobra opiekę, a dla Ciebie wielkie brawa za mądrą decyzję !
OdpowiedzUsuńJa zaliczam się do grona wyrodnich matek, które chcą wrócić do pracy- macierzyństwa to cudowny stan jednak jako kobieta potrzebuję odskoczni, aby zatęsknic i jeszcze bardziej doceniać to co mam. Na pewno pierwsze dni będą ciężkie jednak i tak miałyśmy to szczęście, że nasz macierzyński trwał rok :-)
OdpowiedzUsuńczyli jednak nie ma się czego obawiać, mam nadzieję, że i u mnie po świętach tak będzie, to po świętach to będzie sądna data w moim kalendarzyku... Też nie chcę zostawić synka, ale u mnie jest trochę inna sytuacja, bo synek nie pójdzie do żłobka tylko zostanie na 7h ze swoją kochaną babcią:) która go kocha nad życie i wiem, ze u niej będzie czuł się dobrze i zawsze będzie mnie witał uśmiechem, kiedy wrócę z pracy:-) Podziwiam Cię, za odwagę:-) u nas jeśli by nie babcia synka, to też bym musiała oddać synka do żłobka, a na pewno tak jak i dla Ciebie nie było by to dla mnie łatwe, mam nadzieję, że będę mogła w pracy spokojnie pracować i babcia nie zbombarduje mnie telefonami:D i że da sobie świetnie radę jako mama zastępcza:D
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tej możliwości pozostawienia synka z babcią ;). Babcia to jednak babcia, poza tym we własnym domu, nie będzie przeżywał tak dużego szoku i szybko przywyknie do sytuacji.
UsuńMoja Wiktoria póki co ma dopiero 4 tygodnie, ale za rok również i mnie czeka powrót do pracy, a ją żłobek...niestety takie mamy realia. Nie mam jej z kim zostawić...Gdybym miała mnóstwo kasy to w życiu nie poszłabym do pracy tylko została z nią, ale niestety jest tak a nie inaczej z czegoś musimy przecież żyć, chcę zapewnić dziecku godne warunki, bo niestety za miłość nie kupię jej jedzenia czy ciuchów...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że miłość nie wystarczy ;)
UsuńSuper, trzeba się cieszyć pracą! Dobrze, że Franio chętnie akceptuje zmiany. Ja już też mam pierwsze koty za płoty. Na razie jeszcze na urlopie, ale wpadam do biura załatwiać najpilniejsze sprawy. Zośka niestety tak dobrze sobie ze żłobkiem nie radzi :( Właściwie to jest zupełnie fatalnie. Serce mi pęka.
OdpowiedzUsuńPoczątki są trudne, Franio miał 8 miesięcy gdy zaczął chodzić do żłobka, ciocie szybko zaakceptował. Ale robił wszystko, żeby zwracały tylko na niego uwagę. Początki są zawsze ciężkie, a tym starsze dziecko tym bardziej związane z mamą i tym trudniej. Dobrze, że już teraz zaczęliście, za nim wrócisz do pracy na dobre to Słodka Z. na pewno zaakceptuje żłobek.
UsuńCieszę się, że tak dobrze Wam idzie oswajanie się z nową sytuacją. ;)
OdpowiedzUsuńJa nie mam gdzie wracać, będę musiała znaleźć nową pracę. Bez względu na to czy ją znajdę czy nie, Oli idzie od września do żłobka. Wiem jak ważny dla rozwoju dziecka jest kontakt z rówieśnikami i nie chcę go mu odbierać, a Oli uwielbia dzieci. :)
Wróciłas na pół etatu?
OdpowiedzUsuńGratuluję bezbolesnego powrotu do pracy :) mnie też właśnie skończył się macierzyński, ale wybrałam trochę inną drogę. Tzn działam jako freelancer i zakładam działalność. Inaczej spędzałabym poza domem na etacie minimum 10h dziennie. Rozumiem doskonale, że praca zawodowa jest potrzebna mamie, pozwala się oderwać, realizować inaczej. A po pracy wraca się na skrzydłach do dziecka :)
OdpowiedzUsuńPzdr,
Agata www.inspiracjemamy.blogspot.com